Myślę, że już czas. Na napisanie posta zawsze jest czas, ale...
Ciągle nam coś się wydaje. Mamy pewne przeświadczenia o tym czy o tamtym nie wiedząc do końca, że nie są słuszne. Trzeba brać życie takie, jakie jest, ewentualnie pertraktować z losem nie zważając na koszty i konsekwencje. Próbujesz oszukać coś lub kogoś, często niepotrzebnie. Jedno jest pewne - nie próbuj oszukiwać siebie. Jeśli będziesz to czynić - wkrótce zostaniesz sam jak palec. Chcesz zostawić przy sobie kogoś, kto nie zasługuje na to? Na siłę. Bezskutecznie. Życie to nie teatr, a ludzie to nie Twoi aktorzy, którzy mają grać Twoje role.
Miej oczy szeroko otwarte. Jeśli chcesz zatrzymywać kogoś na siłę - daj spokój - szukaj tych, od których ("pozytywnie") nie będziesz mógł odpędzić się, bo inaczej będziesz...
smutnym bananem. Wracaj do swojego "ja", a nie do "ja" zakłamanego! ;-)
Wczorajszy post był trochę mroczny, przyznaję. Dopiero uczę się nie-mroczności. Przyznam się szczerze, że ten blog ma mi posłużyć do doskonalenia jakiegoś tam warsztatu. Czy posłuży? Pytanie retoryczne.
Dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć o tym, czego zdarza mi się słuchać. Ten post będzie kontynuowany w czasie dlatego, że ciężko jest opisać wszystko w jeden dzień, w jednej notatce. Mam nadzieję, że muzyka ta, którą dzisiaj zareklamuję (czasem pod-progowo) zainicjuje u Was jakieś dobre wartości.
Jeżeli chcesz poznać nowy zespół, może nowy gatunek - zostań.
Jednym z ciekawszych ,,nurtów" muzyki rock'owej jest post rock.
Post rock - gatunek rocka alternatywnego, w którym charakterystyczne jest użycie instrumentów typowych dla muzyki rockowej, lecz rytm, progresja, harmonika i barwa dźwięku
przy ich pomocy tworzone, są różne od rockowej. Typowa w gatunku jest
też redukcja roli wokalu. Estetyka postrockowa jest pod silnym wpływem
utworów Velvet Underground, Public Image Ltd., rytmu krautrocka i improwizacyjności jazzowej.
Źródło: wikipedia.
Jednym z ciekawszych zespołów jest Sigur Rós. Jest to islandzki zespół, założony w 1994 roku przez Jóna Þór Birgissona.
Posłuchaj sobie tej piosenki. Przepraszam, że znowu polecam smutny utwór rozrywkowy.
Z tego, co pamiętam, ta piosenka została wykorzystana do zwiastuna filmu pt. ,,Azyl".
Na początek warto wspomnieć o samej Islandii. Liczy ona około 300 tysięcy mieszkańców. Jest to mniejsza liczba od liczby mieszkańców Warszawy, a większa od Lublina. Fascynujące?
Ciekawsze jest to, że większość obywateli umie język islandzki, czyli... nie wszyscy. Warto więc zastanowić się nad nauką "niszowego" źródła mowy.
Powracając do Sigur Rós - zespół ma wielu fanów w Polsce. Tak samo muzyka płynąca z Islandii. Organizuje się różne festiwale, bilety sprzedają się jak ciepłe bułeczki.
Tutaj też serdecznie polecam.
Więcej o nich... niebawem. Muszę Was oswoić najpierw z myślą o muzyce. :-)
Każdy człowiek trochę umiera. Nie ulega to żadnej wątpliwości. Czas
wyjść temu na przeciw. Ilu ludzi na świecie, tyle koncepcji na
umieranie. Wbrew pozorom nikt nie ma takiej samej. Problem polega na
tym, że tylko cząstka świata potrafi świadomie żyć i świadomie umierać. Może ten początek zwiastuje bloga samobójcy. Muszę uspokoić – nic z
tych rzeczy. Niemniej jednak nie będę uprawiać tutaj autobiograficznych
monologów. Tutaj pisze się historia. Ale historia w miarę świadomego
życia. Myślę, że dorosłam do tego, aby zacząć pisać o „czymś”. Zawsze
trochę się dojrzewa. Posłuchaj sobie:
Zadaj sobie pytanie: ,,Jak czuję się po przesłuchaniu tej piosenki,
którą poleciła mi blogerka?” Ciekawią mnie Wasze odpowiedzi. Ja właśnie
piszę tę notatkę w oparciu o nastrój, który został wytworzony przez tę
aranżację muzyczną. Zdaję sobie sprawę z tego, że blog będzie mało poczytny. Ludzie nie
lubią czytać blogów. Moda na nie przeminęła z wiatrem fanpejdży. Mam
nadzieję, że tutaj będę bardziej anonimowa. Pewnie zastanawiasz się, kim
jestem. Odpowiem: kimś (dla siebie) bardzo nudnym. Studiuję arcyciekawy
kierunek, jakim jest historia. Piszę wiersze, śpiewam, robię zdjęcia…
Interesuję się psychologią, sportem i muzyką. I wieloma rzeczami, o
których może kiedyś przyjdzie mi napisać. Jednak mimo wszystko jestem
dla siebie nudna. Dziwne zjawisko?
Napisałam tak mało, a mam wrażenie, że ktoś mnie rozpozna. Może kiedyś wyjdę z cienia. Każdy człowiek trochę umiera. Tego procesu nie da się zatrzymać, ale
można stopniowo łagodzić. Nie wierzysz? Sama nie jestem pewna swojej
wiary w to. W tym krótkim życiu za szybko biegniemy; do pracy, do
szkoły, na uczelnię, na spotkań sto, wszędzie. Co nam to daje? Oprócz
tego, że nie jesteśmy spóźnieni, chociaż zdarza się przyjść o te trzy
minuty za późno… Ciągle zabiegamy o szczęście, zachowując pozory
walecznych ludzi. Biegniemy, póki mamy siłę, a jeżeli już ich brakuje –
odpoczywamy. Przesypiamy. Dni, miesiące, lata… Później wybudzamy się,
jak miś ze snu zimowego i biegniemy dalej.
Kiedyś działałam w pewnej powiatowej organizacji artystycznej i tam nauczyłam się jednej rzeczy – w sztuce nie da się biec.
Pisanie, malowanie, śpiewanie, komponowanie nie powinno być traktowane w
kategorii maratonu. Na pewno masz jakąś pasję, którą rozwijasz.
Zastanów się, czy jest warta Twojej ofiary w postaci zdrowia czy życia. Czy Yiruma uspokoiła Cię na tyle, by zmierzyć się ze sobą?